Cichocki, który cały czas dzielnie oczekuje na swoje mieszkanie, siedzi za biurkiem w sekretariacie spółdzielni i pełni rolę sekretarki.
|
rozmawiając przez telefon - Prezes niestety wyszedł na plenum. Nie, nie. Dzisiaj już chyba nie.
|
|
|
|
Niech pan sobie wyobrazi panie Cichocki, że trzy godziny stałam w kolejce i dostałam tę nędzną butelczynę szampana, a miał być szampon, no ale co, musiałam kupić nie? Co słychać?
|
|
|
|
Prezesa suszy po wczorajszym, jakiś kryminał czyta.
|
|
|
|
Wie pan co, może pan pójdzie do sklepu kupi dla niego jakąś butelkę wody co?
|
|
|
|
A nie, mowy nie ma pani Jadziu. Ja powiedziałem, że się stąd nie wyjdę dopóki nie dostanę mieszkania. Nie wyjdę, dzień i noc będę...
|
|
|
|
Ale panie Cichocki dostanie pan to mieszkanie no. To co, no przecież... no to co ja mam iść kupić mu tę wodę? No przecież wścieknie się jak nie pójdę. Niech pan poliniuje papier.
|
|
|
|
Według wzoru tabeli P76 tak?
|
|
|
|
No, no.
|
|
|
|
Wchodzi delegacja z Alternatywy 4.
| |
|
|
Dzień dobry. My do prezesa.
|
|
|
|
Nie ma i dzisiaj nie będzie. Proszę spróbować w przyszłym miesiącu.
|
|
|
|
zwracając się do wychodzącej sekretarki - O proszę pani. Wie pani dostałam z NRD takie mydełko i okazało się, że mam na nie uczulenie, może panią zainteresuje?
|
|
|
|
No wie pani, mogłabym posądzić panią o próbę przekupstwa, ale w tym wypadku to nie ma najmniejszego znaczenia ponieważ prezes zaraz państwa przyjmie. Panie Cichocki pan nie powinien udzielać fałszywych informacji. (Uchyla drzwi do gabinetu prezesa.) Panie prezesie przyszła ta delegacja... yyy... tak. Proszę bardzo, mogą państwo wejść.
|
|
|
|
Przez panią na idiotę wyszedłem.
|
|
|
|
Muszę pana zmartwić, ale do pracy umysłowej to nie ma pan kwalifikacji. Sam pan widzi.
|
|
|
|
W gabinecie prezes czyta przyniesioną przez delegację petycję.
| |
|
|
Biorąc pod uwagę wszystkie... eee... zarzuty... yyy... protestujemy przeciwko dalszemu pełnieniu przez niego funkcji gospodarza domu. Podpisy, podpisy.... Ha, no cóż. Proszę to zostawić w sekretariacie, rozpatrzymy to w najbliższym terminie, a ja przyjmuję w każdy trzeci poniedziałek miesiąca od szesnastej piętnaście to szesnastej trzydzieści. (Prezes zabiera się do dalszego czytania swojego kryminału.)
|
|
|
|
Ooo!
|
|
|
|
Co?
|
|
|
|
"Krótka podróż". Czytałam, niezła.
|
|
|
|
Tak, tak.
|
|
|
|
A wie pan, że mordercą jest...
|
|
|
|
Nie, nie. Proszę nie mówić.
|
|
|
|
spoglądając na zegarek - Och, a czemu? Ja zawsze opowiadam kryminały we wtorki między trzynastą dwadzieścia siedem a trzynastą trzydzieści. Mordercą jest...
|
|
|
|
No. No dobrze. Proszę, niech państwo siadają. No cóż, muszę powiedzieć, że sprawiacie mi państwo zawód. Kolega Anioł wystawił państwu jak najlepszą, wręcz entuzjastyczną opinię. No cóż, musiał się pomylić. Nie dalej jak wczoraj były moje imieniny i otrzymałem od kolegi Anioła laurkę, książkę ("Myśli" - Sofronowa) i list. Proszę niech państwo posłuchają: "Kochany panie prezesie. Lokatorzy skupieni wokół jedynie słusznego programu uczynienia z naszego bloku wzorowego miejsca pracy i wypoczynku, nie szczędzą sił dla realizacji tej pięknej idei..."
|
|
|
|
do Kotka - Miałeś sąsiad rację, trza mu było nakłaść po ryju.
|
|
|
|
Słucham? O tak... idei. "Ten wspaniały zgrany kolektyw ludzi..."
|
|
|
|
Nie no, co za bzdury? Jaki program? Jaka idea? Dozorcy po prostu nie chce się sprzątać i tyle!
|
|
|
|
W dodatku wysługuje się lokatorami, intryguje i utrudnia pracę wielkiemu wynalazcy.
|
|
|
|
No tak. No cóż to smutne, ale my ludzie czynu musimy być przygotowani na niezrozumienie. (Bierze zeszyt i wskazuje palcem na Kotka.) Przepraszam, jak pana nazwisko?
|
|
|
|
Moje?
|
|
|
|
Tak, słucham.
|
|
|
|
No... Kotek.
|
|
|
|
wyszukując w książce - Kotek... ko... o! Proszę jest. (Czyta deklarację Kotka.) "Serdecznie dziękujemy panu gospodarzowi Aniołowi Stanisławowi za życzliwość i wspaniałą pracę. Zdzisław Kotek z rodziną". No proszę. Przepraszam, a pana nazwisko? No proszę.
|
|
|
|
cmokając - Zapomniałem.
|
|
|