DIALOGI
Dionizy Cichocki pewien obietnic prezesa spółdzielni udaje się wraz z rodziną na sprzątanie swojego nowego, przyszłego mieszkania.
Przepraszam pana, Alternatywy cztery to gdzie będzie? | ||
A tutaj, tutaj. | ||
To jest ten dom. | ||
Udają się pod mieszkanie numer 13. Lokal otwiera Cichocki przy pomocy kawałka druta. | ||
Ale czy my mamy prawo wchodzić tu bez nakazu? | ||
No pewnie. Przecież prezes mi przy świadkach zagwarantował. Dzisiaj nakaz odbieram. To jest pewne jak porozumienie w Jastrzębiu. No... ten zamek to trzeba będzie zmienić, bo przecież to można gwoździem otworzyć. | ||
Wszyscy ostro biorą się za sprzątanie, mycie, wycieranie, wynoszenie starych butelek i innych śladów świadczących o niegdysiejszej obecności robotników budowlanych. | ||
kręcąc śrubokrętem w kontakcie - Żadne chamstwo nie będzie nad nami mieszkało, bo to najwyższe piętro... żadnych psów. | ||