Menu serwisu
Alternatywy 4

POD MASKĄ KPINY

Stanisław AniołBył aktorem obdarzonym charyzmą. Jego postacie przyciągały uwagę, zostawały w pamięci. Tworzył bohaterów niespokojnych, dynamicznych, często rozchwianych emocjonalnie, emanujących siłą. Niezrównany w kreowaniu ludzi osaczonych, żyjących pod stałą presją: środowiska, własnych kompleksów i słabości, a czasem i ambicji.

10. rocznica śmierci Romana Wilhelmiego, przypadająca 3 listopada, jest okazją, by odsłonić nieco kulisy jego prywatności, pokazać, jakim był we wspomnieniach kolegów i przyjaciół, z którymi spędził wiele lat w warszawskim Teatrze Ateneum.

Stanisław Anioł- Swemu synowi Rafałowi - wspomina Joanna Jędryka - wbił do głowy taką opowieść. "Rafciu zapamiętaj sobie jedno. Twój tatuś ma bardzo ciężkie życie. Tylko praca i dom, praca i dom. Nuda, szarzyzna." Pojętne pachole zapamiętało tamte słowa i gdy tylko przychodzili goście i pytali o Romka, jego pierworodny powtarzał z dumą: "Tatuś to ma baldzo cięzkie zycie, tylko placa i dom, placa i dom. Nuda, sazyzna".

- Romek miał oczywiście poczucie swojej wartości i jak każdy artysta lubił być hołubiony. Jego egocentryzm okraszony był jednak dużą porcją autoironii - mówi Grażyna Barszczewska. - Mówił o sobie, że jest największą mongolską gwiazdą filmową.

- Kiedy przyszłam do Ateneum, był jednym z pierwszych aktorów, na którego zwróciłam uwagę, bo trzeba przyznać, że w kontaktach towarzyskich był bardzo bezpośredni - dodaje Joanna Jędryka. - To na początku bardzo mnie onieśmielało. Potem szybko go polubiłam, bo Romek dał się lubić. Umiał z siebie żartować. Graliśmy razem w "Tryptyku listopadowym", on księcia Konstantego, ja - Joannę. Romesio krzywił się mocno przed tą rolą.

- Wiesz, stara, ja to się nie nadaję do takich ról - mówił nieco skrzywiony. - Ale się przyłożę. Tu trzeba poznać i epokę, i obyczaje. I tak bardziej intelektualnie podejść do sprawy. Po kilku dniach zobaczyłam go z książką w ręku. - Wszyscy moi koledzy - rzekł Roman - tak się puszą, tak chwalą, że przed każdą rolą tyle muszą się naczytać - powiedział jakby od niechcenia, a jednocześnie bardzo uważnie patrząc mi w oczy. Wtedy zobaczyłam, że trzyma w ręku "Księżnę łowicką".

Stanisław Anioł- Jest sporo anegdot na temat przeczytanych bądź nieprzeczytanych przez niego książek - mówi Henryk Talar. - Romek był całkowitym zaprzeczeniem aktora-bibliotekarza, to prawda. Dałby jednak Bóg, byśmy wszyscy byli tak wsłuchani w intuicję, i tak dogłębni, i mądrzy w analizowaniu tekstu jak on. I byśmy wszyscy jak on byli tak oddani temu, co się nazywa sztuką aktorską.

- Patrz, stara - mówił - ludzie to myślą, że jak ja zagram dobrze profesora, to jestem taki mądry. Przecież często ja nawet nie mam pojęcia, o czym mówię, bo aktorstwo nie na tym polega - opowiada Joanna Jędryka. - Mama Romka była nauczycielką. Trudno więc wyobrazić sobie, że rzeczywiście niczego w życiu nie czytał.

- Pamiętam, jak pojechaliśmy na festiwal do Szwajcarii z "Wyspą" Fugarda - opowiada Henryk Talar. Z polskich zespołów zaproszono także "Gdzie są niegdysiejsze śniegi" - spektakl Tadeusza Kantora. Poszliśmy obaj na przedstawienie. Kantor w euforii ustawiał publiczność i aktorów. Publiczność patrzyła na spektakl jak na objawienie. Romek potwornie się nudził, kiedy po 15 minutach przyglądał się, jak dwójka aktorów opakowuje wielkie pudło, zapytał mnie, ile jeszcze do przerwy. Po kolejnym kwadransie uznał, że akcja nie posunęła się zbytnio - teatralnym szeptem powiedział: "Heniuś, nie sądzisz, że ktoś nas tu robi w konia? Zobacz, gdzie jest wyjście".

Stanisław Anioł- Propozycji roli Nikodema Dyzmy nie przyjął od razu. Miał pewien dylemat. W tym samym czasie otrzymał bowiem bardzo intratną ofertę wiążącą się z dużymi pieniędzmi - mówi Grażyna Barszczewska. - Potem jednak wyczuł, że postać Dyzmy w jego wykonaniu może być hitem i bardzo się bał, by Jan Rybkowski nie wycofał się z tej propozycji. Mieliśmy w filmie wiele pięknych scen. Także te, jak mawiał mój syn, "sceny miłościwe". Podczas jednej z nich po komendzie "akcja!" Romek całą siłą przekręcił moją głowę, tak by została tyłem do kamery i jego twarz była na pierwszym planie. Ja jednak nie dałam za wygraną i przekręciłam Romka z powrotem. Pamiętam potem śmiech Marka Nowickiego, który stał za kamerą i krzyknął hasło: "zapaśnicy stop".

- Źle znosił upływ czasu, wypadanie włosów, które zawsze starannie zaczesywał - mówi Joanna Jędryka. - Był bardzo impulsywny i emocjonalny, bardzo się spalał w pracy. Często się pocił, więc wykorzystywał każdą sytuację, by wytrzeć spoconą głowę np. o suknię koleżanki. Jak nie było takiej możliwości - zawsze miał pod ręką chusteczkę.

- Przed każdą premierą miał nerwicę - dodaje Grażyna Barszczewska. - Zwłaszcza gdy czuł, że coś jest niedopracowane. Pamiętam, jak kiedyś w hotelu w Poznaniu przyniósł rano do restauracji garść tabletek. I wysypując je na talerz, objaśniał: "Te żółte są na to, by wstać, te czerwone, by się pobudzić, a te zielone, by móc zasnąć".

Stanisław Anioł- Wiele lat spędził w Ateneum - mówi Henryk Talar - ale z czasem myślał o zmianie teatru. Żałował, że nie skorzystał z propozycji Zygmunta Hübnera i nie przeszedł do Teatru Powszechnego, zwłaszcza po sukcesie Mc Murphy-ego, którego tam grał gościnnie w "Locie nad kukułczym gniazdem". Ucieszyła go propozycja Fausta w Teatrze Nowym złożona przez Bohdana Cybulskiego. Największym jego marzeniem było oczywiście zagranie u boku Marlona Brando, którego nie tylko uwielbiał, ale wręcz uważał, że jest między nimi spore podobieństwo i mówił o sobie jako o przyrodnim bracie Brando.

- Tworzył wokół siebie atmosferkę takiej nonszalancji, swobody, wiecznego uśmiechu. A w środku, myślę, był zupełnie inny. To wszystko ukrywał pod maską kpiny - uważa Joanna Jędryka. - Kiedy wraz z Maciejem Domańskim odwiedziliśmy go w szpitalu zaledwie kilka godzin przed śmiercią, Romek pokazał mi swój kalendarz zapisany maczkiem na wiele następnych miesięcy - wspomina Henryk Talar. - Wiedzieliśmy, że to ostatnie z nim pożegnanie. Ale nikt nie śmiał mu o tym powiedzieć. Uściskaliśmy się serdecznie. Tak jakbyśmy mieli się spotkać następnego dnia.