DIALOGI
Biuro Kierownika Wydziału Kultury w Pułtusku.
![]() |
W Mławie tłum odprowadzał mnie do autobusu. Skandowali tytuły moich wierszy. W Serocku dyktowałem entuzjastom moje zaangażowane erotyki. A towarzysz Jan Winnicki przysłał mi kosz delikatesowy z Pewexu z tą oto wizytówką. (Wręcza Aniołowi wizytówkę Winnickiego, ten chowa ją do kieszeni marynarki.) A tutaj u was widzę organizacja szwankuje. Żeby na spotkanie ze mną nie było sali, plakatu, kogoś wprowadzającego, czy nawet publiczności?! Co pan na to? | ![]() |
![]() |
Rozumiem. Wypiszę panu rachunek za trzy spotkania. Pani Basiu!!! No, w ten sposób nasz wydział wykona plan i pan nie będzie stratny. | ![]() |
![]() |
Panie kierowniku, pan obraża godność moją jako twórcy... No ostatecznie może być... cztery! | |
Wchodzi pani Basia | ||
![]() |
Panie kierowniku listonosz z poleconym czeka od kwadransa. | |
![]() |
To co? | |
![]() |
Boi się, że mu kolejka przepadnie. | |
![]() |
No dobrze. | |
Anioł otwiera list, czyta jednocześnie ocierając pot z czoła. | ![]() |
|
![]() |
Czy coś złego? | |
![]() |
Wręcz przeciwnie panno Basiu, proszę kieliszeczki! (Wskazuje na listonosza i poetę.) Pan siada, pan też. Taka wiadomość! Taka wiadomość! Niech pan siada. | ![]() |
![]() |
Co się stało? | |
![]() |
rozluźniając krawat - Otóż chciałem państwu oświadczyć, że dostałem wysokie stanowisko w Warszawie wraz z przydziałem nowego mieszkania w nowej dzielnicy. | |
![]() |
Jezus Maria, już daję kieliszki! Naczelnika to chyba szlag trafi na miejscu. | |
![]() |
Panie kierowniku, może pan zdradzić... do ministerstwa, czy jeszcze wyżej? | |
![]() |
Nie mogę niestety, nie mogę. To funkcja wymagająca dyskrecji. No to chlup. (Wypijają po kieliszku wódki.) | |
![]() |
Dyskrecja przede wszystkim - uczyli. | |
![]() |
do listonosza - Niech pan wreszcie zdejmie tę czapkę. | |
![]() |
Nie mogę, to... służba. A pan to jesteś spokojny człowiek. Inny to by się przejął a pan tak zimno, wódka na stół i proszę bardzo. A to inny to nerwowy panie. Na przykład ten Ziemski, pan wie, ten kierownik sklepu mięsnego, list mu do skrzynki wrzuciłem, a w tym liście było, że mu jedna z Radomia dziecko urodziła. No to mało go szlag nie trafił. Ha, a żona to prawie że zemdlała. I o dziecko chodziło, nie o jakieś stanowisko w Stolycy. | |
![]() |
przecierając twarz chusteczką - Tia, no to chlup! | |
Listonosz z panną Basią idą przez pułtuski rynek. | ||
![]() |
Widzi pani jak to jest? | |
![]() |
Tak, tak. No patrz pan, wszyscy mówili, że już się skończył, tylko patrzeć jak wyleci. A on? Do Warszawy. | |
![]() |
Ludziom to teraz nie można wierzyć. O przepraszam, mam teraz kolejkę. | |
![]() |
No to leć. | |