Menu serwisu
Alternatywy 4

DIALOGI

"Superbohater Teodor" (00:05:11)

Furman wygląda przez okno. Zauważa wychodzącą z bloku Ewę Majewską. Szybko zaczyna się ubierać w swój reprezentacyjny strój wyjściowy - wdzianko myśliwego.
Zenobiusz Furman podekscytowany - Leż, leż pieseczku, leż spokojnie, leż. Zaraz pójdziemy. Nic, nic się nie ruszaj. Nigdzie się nie ruszaj, zaraz pójdziemy. Ech to jest dopiero. Dobra, gdzie jest torba? Jest. Kapelusz... leż, leż Teodorek. Zaraz pójdziemy, zaraz pójdziemy na spacerek. Jeszcze flinta, nie ruszaj się, nie ruszaj. Dobra, wszystko mam? Wszystko. Chodź! (Wychodzi z bloku i udaje się za Ewą.) Aport! Teodor, aport. O to, to. Szukaj, o tak, tak szukaj, szukaj. Teodor! Aport, aport, no szukaj! Aport! Ślicznie. Dzień dobry, dzień dobry droga sąsiadko.  
Ewa Majewska Dzień dobry.
Zenobiusz Furman Dzień dobry, he, he. Chodź Teodor! Teodor do nogi! My tak co rano wie pani musimy ćwiczyć, bo dla psa myśliwskiego aportowanie to jest bardzo ważna rzecz. Bardzo. Yyy... przepraszam, czy pani w kierunku domu?  
Ewa Majewska Nie.  
Zenobiusz Furman Nie, aha. Ja też nie. Czy pani wie, że pewnego razu Teodor uratował mi życie?  
Ewa Majewska A to niemożliwe.  
Zenobiusz Furman No niemożliwe. Wie pani, rzecz się miała na polowaniu. Mianowicie tak, Teodor pobiegł za zranionym zającem, ja natomiast spokojnie oczywiście yyy... repetowałem, znaczy nabijałem broń i w tym momencie z krzaków wyskakuje odyniec.
Ewa Majewska Odyniec?  
Zenobiusz Furman Dziki, wściekły odyniec!!! Wystarczy to pani? Zdrętwiałem. On zresztą też. Co robić myślę sobie. Teodor poleciał za zającem, broń nie nabita. Jedyna szansa ucieczka. No więc ja chodu, oczywiście przez las, on za mną. Ja na drzewo, on za mną...  
Ewa Majewska Na drzewo?  
Zenobiusz Furman Tak. No ja z drzewa, on za mną. Ja do wody wtedy, on za mną. Woda potąd. No i jeszcze zapomniałem pani powiedzieć, że to była zima, mróz, dwadzieścia stopni mrozu...
Ewa Majewska Acha.  
Zenobiusz Furman Więc ja z tej wody wyskoczyłem jak oparzony. On oczywiście za mną. Jedyna szansa teraz myślę sobie, albo ty, albo ja. Wyjmuję kordelas. Wie pani co to jest kordelas? Sztylet! Ogromny sztylet. Wyjmuję, myślę sobie, no bracie tanio życia nie sprzedam. Stoję tak przy drzewie, plecami oczywiście, żeby mnie nie zaszedł od tyłu, myślę se, no chodź, no chodź malutki! I w tym momencie nadbiega kto?!
Ewa Majewska Yyy...  
Zenobiusz Furman Teodor. Teodor rzecz jasna! Wyrzuca z pyska tego zająca, rzuca się na bestię, do gardła mu od razu. Walka była straszliwa, trwała nie wiem, piętnaście, dwadzieścia, może nawet pół godziny. Wie pani w tej sytuacji nikt czasu nie liczy oczywiście. No i na czym się skończyło, zagryziona bestia przez Teodora padła!  
Ewa Majewska To niewiarygodne.  
Zenobiusz Furman Niewiarygodne. Dzisiaj jest u mnie... Ta bestia oczywiście. Tak, tak, yyy... ale wypchany, wypchany ten odyniec. Może pani chciałaby zobaczyć?  
Ewa Majewska A nie, wie pan, może innym razem.  
Zenobiusz Furman Aaa... chwileczkę pani Ewuniu. A może zechciałaby zobaczyć pani kolekcję rogów? Mam wspaniałą kolekcję rogów.
Ewa Majewska Ale nie...  
Zenobiusz Furman Jedyną w swoim... aha...  
Ewa Majewska Może nie dzisiaj, bo wie pan ja się spieszę.  
Zenobiusz Furman Tak. Wie pani, chciałem tylko jeszcze pani powiedzieć jedną taką rzecz. Otóż wśród tej kolekcji rogów są rogi bizona.  
Ewa Majewska Acha.  
Zenobiusz Furman Bizona, który swego czasu na Podhalu robił straszliwe spustoszenie wśród wiejskich chałup. Oczywiście poproszono mnie... no, nie chwalę się, ale jestem he, he... z niezawodnej ręki dosyć znany i popularny, nie tylko w Polsce. Także co ja robię, przyjeżdżam na miejsce, obserwuję teren, mam go. I ja go między oczy, fach! Fach! Koniec. (Patrzy w niebo.) O, kaczki lecą, będzie pieczyste. (Oddaje dwa strzały w niebo.) Niestety, podmuch wiatru poniósł śrut. Szkoda, tak lubię pieczyste.
Ewa Majewska Dobrze się składa, bo to były gołębie. Do widzenia panu.