DIALOGI
Z sekretariatu CZBM wychodzi sekretarka. W tle słychać iście anielską muzykę. Przerywa ją dziecko głośno zagryzające jabłko. Ojciec wyrywa mu je i daje klapsa po rękach. Dziecko wypluwa do ręki kawałek ugryzionego wcześniej jabłka. W tym momencie muzyka rozlega się ponownie.
![]() |
Krzesło! | |
![]() |
Krzesło! | |
![]() |
Krzesło! | |
![]() |
Krzesło!... A jest krzesło. | |
![]() |
Widząc co niesie sekretarka - To jest gazetka... | |
Sekretarka wchodzi na krzesło, jednak zamiast wyczekiwanej listy przydziałów wywiesza plakat o treści: "Nasza odpowiedź wichrzycielom - czyn społeczny". Pchający się do gablotki tłum zrzuca z krzesła sekretarkę. | ![]() |
|
![]() |
Głośno! Głośno czytać! | |
![]() |
poprawiając włosy - Co za hołota! | |
![]() |
Sama pani jest hołota! | |
![]() |
do Sekretarki - Przepraszam, a kiedy będzie lista? | |
![]() |
Dzisiaj nie będzie. Nie ma prezesa, nie ma kto podpisać. | |
![]() |
komentując sytuację - To nie to, to nie ta lista! | |
![]() |
Nie ma się po co pchać... | |
![]() |
Co? | |
![]() |
Nie ma po co się pchać, to nie ta lista. | |
![]() |
przepychając się - Ja wiem, ja wiem proszę pana, ale ja mogę sprawdzić. Prawda? | |
![]() |
Nie, no to jest skandal! | |
![]() |
...łobuzeria! | |
![]() |
Nie no, jak oni nas traktują... | |
![]() |
Jak w szkole! Jak w szkole! | |
![]() |
Coście się państwo przyczepili do kobiety, no? Nie ma prezesa to i listy nie może być. | |
![]() |
To wywiesić bez podpisu! | |
![]() |
O! O! | |
![]() |
Nie no, bez podpisu jest nieważna. | |
![]() |
O! Mądry się znalazł. | |
![]() |
W łapę wziął to mu wszystko jedno. | |
![]() |
O tak, łapownik! | |
![]() |
Bezczelny! | |
![]() |
Trzeba tam wejść i zabrać im tę listę siłą! | |
![]() |
Tak jest! Bardzo dobrze! Siłą! | |
![]() |
Nie, nie, nie! Proszę państwa, chwileczkę, przecież tak nie można. Trzeba spokojnie. | |
![]() |
To co mamy robić? | |
![]() |
Trzeba czekać. | |
![]() |
Dobrze, tylko ja już siedem lat czekam. | |
![]() |
To jeszcze dzień pan wytrzymasz. | |
![]() |
Ja proponuję tak. Proszę państwa, wybrać komitet społeczny, obdarzyć zaufaniem i wysłać na "petatacje". | ![]() |
![]() |
Na co? | |
![]() |
No, żeby przedstawili swoje postulaty, no. | |
![]() |
Tak jest! Bardzo dobrze! Ja proponuję kandydaturę tego pana, który to wymyślił. Kto jest za? | |
![]() |
Brawo! Tak! | |
![]() |
A ja się nie zgadzam. | |
![]() |
Dlaczego? | |
![]() |
A skąd ja wiem, czy pan jesteś na liście, a czy pan się nie dopiszesz? | |
![]() |
Proszę pana, to jest kwestia zaufania, prawda? | |
![]() |
A ja do pana nie mam zaufania. | |
![]() |
Dobra, to chodź pan ze mną! | |
![]() |
A proszę bardzo. Mogę iść. Kto jest za moją kandydaturą? | |
![]() |
Trzeba wybrać kogoś trzeciego. | |
![]() |
Najlepiej kobitę, najlepiej. | |
![]() |
Nie nie. Najlepiej kogoś z młodzieży. | |
![]() |
Ale kobita najlepiej... | |
![]() |
Ale młody najlepiej się dogada z urzędniczką. | |
Rozmowa przeradza się w spór, na to wszystko wchodzi Szanowany Redaktor Telewizji. | ||
![]() |
A co to jest? Nie ma listy jeszcze? | |
![]() |
No nie ma jeszcze. | |
![]() |
O 11-tej miała być... | |
![]() |
Nie ma. | |
![]() |
Przecież to skandal jest panowie. | |
![]() |
No skandal! No pewnie, że skandal! | |
![]() |
Skandal! | |
Redaktor wchodzi do sekretariatu. Dwie sekretarki rozmawiają ze sobą. | ||
![]() |
Wyobraź sobie, że dostała spadek od jakiegoś faceta, którego zupełnie nie zna. | |
![]() |
To jej narzeczony był chyba. | |
![]() |
Tak... | |
![]() |
Telewizja. Dzień dobry. To ja dzwoniłem wczoraj. | |
![]() |
O dzień dobry. To pan redaktor. No więc widzi pan, zaszły pewne komplikacje, ponieważ wczoraj zebrała się ta komisja, no ale nie było wszystkich członków. No i nie mogliśmy zrobić tej listy w końcu, a teraz prezes jest... pojechał do miasta. | |
![]() |
Ale kochana ja nie mam czasu. Ja kamerę tylko dostałem na dzisiaj. To zrobimy tę listę raz dwa i będzie po krzyku. | |
![]() |
No ale tak nie można... | |
![]() |
No jak to nie można. Co to wy nie macie kandydatów, czy co? | |
![]() |
No jest osiemdziesięciu kandydatów, same pilne sprawy, ale jest tylko czterdzieści mieszkań, no i... zaraz panu pokażę tę listę... o tu, proszę. | |
![]() |
Co to mamy? No to tylko trzeba wziąć długopis, o... | ![]() |
![]() |
Ale nie można tak... | |
![]() |
Ale jakby prezes pytał, to pani powie, że telewizja. A my tu potem panie bardzo ładnie sfilmujemy. Panią przy maszynie - bardzo pięknie będzie. Co tu mamy? Co tu mamy? Balcerek? Niech ma... Cichocki Dionizy - o Jezu jakie imię. (Wykreśla go z listy.) Czechowicz - oj nie dobrze się kojarzy. Co tu mamy? Dąb Rozwadowski - niech ma. I raz (cały czas kreśli listę.) i tak, i tak. (Obraca ją na drugą stronę.) I tu jeszcze mamy - a to skrótem. O i teraz trzeba to ładnie przepisać. O! | |
![]() |
No dobrze, ale tylko dla telewizji. | |
![]() |
Bardzo proszę. Dziękuję bardzo. | |