DIALOGI
		Wszyscy niecierpliwie oczekują na korytarzu Spółdzielni mieszkaniowej wywieszenia listy przydziałów.
	
	| 
											
							 | 
							Powiedział, że załatwi, to pewno może. | |
| 
											
							 | 
							No właśnie. Nie wyrzucili go - dobry znak. | |
| 
											
							 | 
							Ja tam na pewno nie dostanę. | |
| 
											
							 | 
							Ale dlaczego? Przecież tam wszystko dokładnie rozpatrują, staż, warunki mieszkaniowe. A gdzie pan mieszka ? | |
| 
											
							 | 
							W piwnicy, w kotłowni. | |
| 
											
							 | 
							No to dostanie pan. | |
| 
											
							 | 
							wychylając się przez drzwi do sekretariatu - Proszę państwa! Proszę państwa! Proszę się nie rozchodzić, zaraz będzie lista. (Po chwili Redaktor wychodzi z Sekretarką, przepycha się przez tłum oczekujących i podchodzi pod ścianę, na której wisi plakat z blokami mieszkalnymi.) Przepraszam, przepraszamy. Proszę bardzo. Przepraszam. Gdzie pani leci? Tu kochana, tu. Bardzo blisko, koło tego domku, tu lista - proszę pani przykleja. (Listę usilnie chce zobaczyć profesorka Lewicka, redaktor odsuwa ją na bok.) Pani dziękujemy bardzo. Dziękuję bardzo. Pana poproszę dobrze? (Wyciąga z tłumu Cichockiego.) Bardzo proszę na tą stronę. I pana bliżej troszkę poproszę, poproszę panów tu, tak. (Ustawia innych zaciekawionych.) A co pan się nie interesuje tym? No co pan taką głupią minę ma? Niech pan weźmie dziecko na ręce, niech też zobaczy. Bardzo dobrze. | ![]()  | 
							
| 
											
							 | 
							biorąc dziecko na ręce - Waży ze czterdzieści kilo. | ![]()  | 
							
| 
											
							 | 
							No to po coś go pan tak spasł? Proszę bardzo, przepraszam bardzo. (Zwraca się do Sekretarki.) Przykleiła pani równo? Panowie robimy. Mamy światełko jakieś? | |
| 
											
							 | 
							Jest wszystko gotowe. | |
| 
											
							 | 
							No to palić, co jest? I robić to. Przepraszam, (Zwraca się do wybranego wcześniej Cichockiego.) o pana poproszę. Pan podchodzi sobie do tej listy i pan sobie szuka na tej liście, czy pan jest i ja podchodzę wtedy do pana i pytam pana, czy pan jest zadowolony. Pan mi powie oczywiście, że pan jest zadowolony i ja wtedy panu dziękuję. Rozumiemy się? Dobrze. No to proszę zróbcie państwo miejsce. Pan jeszcze raz podejdzie. Siteczko panowie. Uwaga, możemy? Proszę, proszę niech pan podchodzi. Kamera! | ![]()  | 
							
| 
											
							 | 
							Poszła! | |
| 
											
							 | 
							Przepraszam bardzo, czy pan jest zadowolony? | |
| 
											
							 | 
							Nie. | |
| 
											
							 | 
							Stop! Dlaczego? Co się stało? | |
| 
											
							 | 
							No bo nie ma mnie na liście. | |
| 
											
							 | 
							A cóż to panu szkodzi powiedzieć, że pan jest zadowolony? | |
| 
											
							 | 
							Niby mogę. | |
| 
											
							 | 
							He, he, rozumiemy się. Uwaga! Panowie jeszcze raz. Uwaga. Uwaga z paluszkiem. (Pomaga Cichockiemu przyłożyć palec do listy.) Jeszcze raz, kamera! | ![]()  | 
							
| 
											
							 | 
							Poszła! | |
| 
											
							 | 
							Przepraszam pana bardzo, czy pan jest zadowolony? | |
| 
											
							 | 
							klepiąc się ręką w pierś - Tak szczerze panu redaktorowi powiem, no jestem bardzo zadowolony. | ![]()  | 
							
| 
											
							 | 
							odwracając się do kamery - Nasze budownictwo mieszkaniowe pomimo wielu trudności ze względu na warunki atmosferyczne, stanęło w tym roku na wysokości zadania, prawda? (zwracając się do Cichockiego.) | |
| 
											
							 | 
							y... no... pewno. Jak najbardziej... stanęło. | |
| 
											
							 | 
							Jak długo pan czekał na mieszkanie? | |
| 
											
							 | 
							Eee, zaledwie jedenaście lat. | |
| 
											
							 | 
							No ale się pan doczekał prawda? Dziękuję, gratuluję panu serdecznie, gratulujemy panu. Dziękuję bardzo. Stop panowie! | ![]()  | 
							
| 
											
							 | 
							narzucając płaszcz Redaktorowi - Pan pozwoli panie redaktorze. | |
| 
											
							 | 
							Dziękuję bardzo. Dziękuję państwu, do widz... (Wpada na Cichockiego.) O przepraszam. | |
| W tym momencie wszyscy szturmem rzucają się do listy. Kołek uradowany faktem otrzymania mieszkania, wybiega z korytarza. Tak się niefortunnie składa, że Kotek przydeptuje mu szalik, skutkiem czego Kołek uderza głową w szybę drzwi wyjściowych. Można uznać ten fakt za początek sporu Kotkowo - Kołkowego. Oto bowiem kolejna tego typu sytuacja. Obywatel Kołek zdążając do swojego zielonego Fiata 126p, zrzuca nieopatrznie linkę zwisającą z dźwigu Kotka na hak swojego malucha. Kotek rusza, a co za tym idzie pojazd Kołka także, tyle że samoczynnie... | ![]()  | 
							|
| 
											
							 | 
							Hej! Stój pan! Hej! Stój pan! No co robisz ty tumanie? Przecież wołałem stój, tak? Jak ty jedziesz ty, oczu nie masz? | |
| 
											
							 | 
							He, he. Spokojnie maluchu bo się naderwiesz. Ty baranie. (Klepie się w czoło.) | |
| 
											
							 | 
							Tylko nie baranie! Tylko nie baranie, dźwigu jeden! Auto z tyłu jeden ty kretynie jest. (W tym momencie maluch Kołka wjeżdża w niego, ten odruchowo odzywa się w stronę samochodu.) A gdzie ty?! Gdzie ty?! A ty gdzie?! Cholera! | ![]()  | 
							








